Zaczerpnęła haust świeżego powietrza dolatujący do Niej prosto z morza.
Wyciągnęła swoje zgrabne nogi na krzesło po drugiej stronie stolika, tym
samym delektując się gorącem lipcowego słońca. Przymknęła powieki
skromnie się uśmiechając. Tak, jakby poczuła, że w końcu jest dobrze, że
przez tą chwilę może czuć się zupełnie wolno i swobodnie. Ten
relaksujący, aczkolwiek chwilowy odpoczynek przerwał Jej kelner:
- Proszę, Twój kebab. – powiedział podając Jej bułkę ze
smakołykami. Dziewczyna otworzyła swoje niebieskie oczy ponownie
zaciągając się zapachem chłopaka. Zdjęła nogi z krzesła prostując się i
odbierając zamówienie.
- Dzięki. – parsknęła . – Ile płacę?
- Dychę. – odpowiedział spoglądając na Nią swoimi zielonymi
tęczówkami. Wyjęła z kieszeni wszystkie drobne kładąc mu je na tacę. –
Dzięki i smacznego. – rzucił wysoki, opalony brunet.
- Nie przeliczysz ? – zapytała zdziwiona.
- Wierzę Ci.
- Na jakiej podstawie? Przecież się nie znamy.- syknęła lekko oburzona.
- Ale możemy się poznać i to jakoś daje mi wiarę, że nie jesteś
oszustką. – powiedział. – Za piętnaście minut kończę zmianę. Zaczekasz
za Mną i pójdziemy na spacer? – zapytał trochę bojąc się odpowiedzi.
- No jeśli już tak bardzo chcesz. I tak nie mam lepszego zajęcia. –
rzuciła z powrotem zajmując miejsce na krześle. Wzięła ze stolika
plastikowy widelec zajadając się posiłkiem serwowanym przez kelnera.
Kilka minut później miała już puste ręce.
- Szybko Ci to poszło. – rzucił zielonooki chłopak.
- Tobie też. – syknęła .
- No tak, urwałem się trochę wcześniej. Nie chciałem żebyś musiała czekać. – rzucił.
- Nie ma problemu . – zaśmiała się.
- A tak w ogóle. - jestem Krystian – dokończył wyciągając w Jej kierunku dłoń.
- Ładnie. Ja mam na imię Kamila.odpowiedziała odwzajemniając
uśmiech i ujmując jego dłoń. Jego gładka skóra i gorąc ciała, które
zdążyła poczuć lekko przejeżdżając Jego rękę, sprawiły że momentalnie
dziewczyna poczuła w brzuchu motylki.
- Czym się interesujesz? - zapytał lekko speszony. Nie znalazł innego tematu do rozmowy.
- Gram w siatkówkę, słucham rapu, czytam książki, imprezuję. Jest
wiele takich rzeczy, ale nie znamy się, dlatego Ci ich nie ujawnię.
- Jak tam chcesz. – rzucił wkraczając na piaszczystą plażę. Kiwnął
ręką do chłopaków, którzy kilkadziesiąt metrów od Nich szaleli na Jej
wymarzonych rowerach.
- Kumple? – zapytała .
- Tak, z tej samej klasy nawet i niestety. – dodał słodko
przygryzając wargę i kierując wzrok w Jej stronę. Ruszyła w kierunku
drewnianej poręczy, po czym ze wzrokiem rzuconym na morze oparła się
cicho wzdychając. Podszedł do Niej opierając się dłońmi o Jej ciało.
Byli na tak doskonałej bliskości, że tylko sekunda dzieliła ich
połączenia warg. Gdy nagle z prawej strony podjechali ‘ rowerzyści ‘.
- Kogo Ty znowu wyrwałeś w tej swojej robocie, co ? – rzucił jeden z Nich poklepując Go po plecach.
- To ja już będę lecieć. – rzuciła Kamila omijając szeroko ich wszystkich.
- Zaczekaj! – usłyszała za sobą. Mimo wszystko i tak się nie zatrzymała. – Stój!
- Czego chcesz do cholery? – krzyknęła odtrącając Go od siebie. –
Jestem kolejną laską, którą wyrwałeś jako kelner? Kolejną zabawką,
dziewczyną do łóżka? Nie ten adres, kolego. – rzuciła dalej idąc w swoją
stronę. Szli tak przez całe miasto , aż w końcu znaleźli się na Jej
osiedlu.
- Idź już. – syknęła odwracając się do Niego.
- Chcę Ci tylko powiedzieć, że to nie tak.. – zaczął próbując się tłumaczyć.
- Ty już nic lepiej nie mów. – rzuciła próbując odejść. Złapał Ją
za dłoń energicznie przyciągając do siebie. Pocałował Ją w policzek, po
czym szepnął na ucho krótkie ‘ do zobaczenia ‘ . Kamila nie była
zadowolona z tego incydentu, dlatego nie uśmiechnęła się ani też nic nie
odpowiedziała Mu na pożegnanie. Miała tylko nadzieję, że już nigdy
więcej Go nie spotka. Możliwe, że zareagowała zbyt pochopnie.
-Tak jestem po prostu przewrażliwiona...- mówiła sobie w duchu. -
nie radzę sobie z tym. Staje się oschła, niemiła i egoistyczna. Muszę
odetchnąć.
Zamknęła za sobą drzwi domu . Odstawiła torbę i weszła do kuchni.
Była idealnie, bogato urządzona tak jak cały dom. Co z tego jeśli
wszędzie walały się butelki ojca śpiącego na kanapie w salonie . Matki
jak zwykle nie było. Co to za rodzina bez domowników.
Kolejny naprawdę wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny :)
Pozdrawiam.
A.Wiktoria ;3