piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 6- "...Nie podawaj się. Nigdy. Niezależnie ile Cię to kosztuje i jak bardzo odbija się na Twojej psychice. Nie przestawaj walczyć. O wiele bliżej masz do wygranej. Próbuj. Trzy razy, siedem, a nawet dziesięć. Uda się. W końcu poczujesz tę satysfakcję, staniesz na podium i zrozumiesz, że podczas walki odpuszczają tylko słabi...."


" Życie zaskakuje na każdym kroku. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co nas czeka. Można planować spotkania, układać harmonogram dnia, przygotowywać się do ważnych egzaminów, a los i tak zrobi wszystko po swojemu. Nie warto nastawiać się z góry albo cieszyć się przedwcześnie. Należy iść do przodu, krok w krok z przeznaczeniem. " 

* * * 

Życie większości ludzi można porównać do puzzli... 
Dzielą się na pewne grupy. 

Pierwsza: 
Pięćdziesiąt elementów. Można je w miarę szybko poskładać i w jeszcze krótszym czasie rozłożyć na czynniki pierwsze. 

Druga: 
Pięćset elementów. W tym gronie ludzi żyje się trudniej. Trzeba poświęcić więcej czasu by znaleźć sens i dostrzec piękno takiego życia. Wystarczy trochę poczekać na efekt, który jest zniewalający. 

Trzecia. 
Moja grupa. Kilka tysięcy elementów. Można ją porównać do rogalika. 
Po pewnym czasie wszystko się psuje. Idealny rogalik zmienia się w bułkę tartą. Spróbujcie choć raz złożyć rogalika z wielu ziarenek bułki tartej. To niemożliwe. Tak wygląda moje życie. 
Nic już nie będzie takie samo... 

* * * 

Dwa dni później... 
Siedziałam na krześle w kuchni i rozmyślałam o tym wszystkim. Rozkoszowałam się wonią kwiatów. Dotykałam opuszkami palców krawędzi filiżanki. 
To mnie niszczy od środka. Moje wzloty i upadki zdarzają się coraz częściej. Wahania nastrojów, wewnętrznej siły, samopoczucia... wszystkiego. 
CO JA MAM ZE SOBĄ ZROBIĆ? 
Wewnętrzne rozdarcie jest nie do wytrzymania. Czuję się coraz gorzej. Może nie tak jak po wypadku. Myślałam, że wyszłam z depresji ale co ja się oszukuje. Nigdy to się nie stanie. 

* * * 

Muszę się zebrać, pozbierać wszystkie części siebie pozostawione daleko w dal. 
Potrzebuje solidnego kopa w dupę, który da mi siłę a nie osłabi jak inne... 
Nadszedł czas bym szczerze porozmawiała z Dominikiem. Chcę wiedzieć czy wciąż ma do mnie żal. 
Usłyszałam dźwięk domofonu. Wiedziałam, że czeka mnie trudna rozmowa... ale nie myślałam, że to będzie tak szybko.

- Hej- powiedziałam niepewnie. 
- Cześć. Co u ciebie?- spytał sztywno zdejmując buty. Nie czułam się dobrze w tej sytuacji. Nie miałam pomysłu od czego zacząć. 
- Ujdzie.Dominik? 
- Tak? 
- Dziękuję ci za wszystko.  Za to, że jesteś...-nie dokończyłam, przerwał mi.
- Przestań. Przecież wiesz, że robię to dla ciebie.- spojrzał na mnie tym lekkim wzrokiem.
- Dziękuje ale czy nie masz do mnie żalu?- spytałam wreszcie.  Ale znowu utwierdziłam się w przekonaniu, że to nie jest potrzebne.
- Za co? Za to, że ze mną mieszkasz? Przecież jesteśmy rodziną.-odparł. 
- Nie, nie o to chodzi. 
- A o co ? 
- O... wypadek.- Nie dam rady...
- Dlaczego mam mieć do ciebie żal? Przecież to nie twoja wina. 
- Dobrze wiesz, że gdyby nie ja nic by się nie stało a Emilia by żyła!- wykrzyczałam. Kolejne łzy... 
- Nie płacz proszę. Nic nie poradzisz. Tak musiało być. 
- Wcale nie.- po tych słowach wybiegłam. 

Znowu się rozkleiłam. DLACZEGO NIE MOGĘ SOBIE PORADZIĆ Z WŁASNYM ŻYCIEM?  CZEMU DLA MNIE TO TAKIE TRUDNE A DLA INNYCH NIE...
Może czas to skończyć. 

Serce człowieka waży 300 gram. Ale w tamtej chwili czułam, jakby miało ono co najmniej kilogram więcej. Coś nie pozwoliło mi wydusić z siebie ani słowa. Z trudem łapałam powietrze, a słone łzy sunęły po policzkach. Dłonie miałam zaciśnięte w pięści. Byłam gotowa do walki. Ale z czym? Z własnym życiem? Z rzeczywistością? Z niesprawiedliwością? Sama ze sobą? 
- Dlaczego te wszystkie złe rzeczy, ciągle przytrafiają się mnie? - zapytałam, patrząc oczami, w których właśnie upadała nadzieja. Wszyscy okazują mi litość. Nienawidzę tego. 

Sięgnęłam ręką po żyletkę. Zrobiłam jedno głębokie cięcie... już mi się to zdarzało. 
Drugie... 
Trzecie... 
Patrzyłam jak narkomanka na kapiącą krew. Miałam zamiar zamknąć drzwi na klucz, ale... 
Mój kochany braciszek wymontował zamki. Był na to przygotowany. 
-Super- odparłam sama do siebie. 
Sięgnęłam po opakowanie tabletek nasennych i antydepresantów. Nie lubiłam tego świństwa. W końcu się przyda. 
Nie chciałam się zabić. Chciałam by problemy zapomniały o mnie by było łatwiej, po prostu. W tym momencie myślałam tylko o tym aby oderwać się od rzeczywistości. Choć na chwilę... 
Łykałam całą garść tabletek. Jedną po drugiej. Na zmianę... zielona... biała... zielona... W końcu to poczułam. Radość... 
Czułam jak odpływam. Bez boleśnie. Padłam na ziemie. Resztką sił doczołgałam się do okna. Zrzuciłam doniczkę. Chciałam zwrócić na siebie uwagę. Nie chciałam umrzeć. W końcu poczułam, że żyje... 

* * * 

Miałam wspaniały sen. Choć raz jakaś odmiana od koszmarów. Śniła mi się Emilia. Moja kochana siostra. Jej piękne blond włosy falowały na wietrze a zielone oczy ze spokojem były wpatrzone we mnie. 
- Wybaczysz mi? - spytałam w myślach. 
- Już dawno to zrobiłam.- odparła z uśmiechem.
- Ale ty wciąż podświadomie sobie nie dałaś szansy. Zrób to dla naszego brata.
- Spróbuje.
Wreszcie zaznałam choć odrobinę spokoju...

* * * 

Byłeś kiedyś czegoś tak bardzo pewien, że mógłbyś obstawić o to własne życie? Odpowiedź brzmi: nie. Bo zawsze pojawia się jakiś cień wątpliwości. Zawsze świta w głowie, jedno ciche: a co by było, gdyby..? Nigdy nie będziesz w stanie powiedzieć: tak, możesz mnie zabić, jeśli się mylę. Bo w jakimś małym procencie, w którymś szczególe - na pewno popełniłeś błąd. Nie ufaj własnemu przeczuciu ani nie obstawiaj zbyt wiele, gdy pokrywasz to krótkim "tak mi się wydaje". 

Nie podawaj się. Nigdy. Niezależnie ile Cię to kosztuje i jak bardzo odbija się na Twojej psychice. Nie przestawaj walczyć. O wiele bliżej masz do wygranej. Próbuj. Trzy razy, siedem, a nawet dziesięć. Uda się. W końcu poczujesz tę satysfakcję, staniesz na podium i zrozumiesz, że podczas walki odpuszczają tylko słabi. Bo wstydem nie jest próbować, ale w ogóle nie spróbować. "Jeżeli szczęście nie przyszło jeszcze do ciebie to znaczy, że jest duże i idzie małymi krokami" 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~